11 lutego 1896 r. w Przemyślu na świat przyszedł Józef Kałuża – największa piłkarska gwiazda Cracovii, a później także trener i dziennikarz sportowy.
W czasach, gdy zasłużeni piłkarze i trenerzy – np. Bobby Charlton i Alex Ferguson – otrzymują tytuły szlacheckie, trudno nam uwierzyć, że zawodnicy z wcześniejszego pokolenia byli wyrzucani ze szkoły za samą grę w piłkę.
To spotkało właśnie Józefa Kałużę – najwybitniejszego piłkarza i trenera najstarszego polskiego klubu – Cracovii.
Niemoralny, zwalczany sport
W dziejach Kałuży piłka nożna, znana wówczas z angielska jako football, była długo zwalczana w szkołach. Za nieobyczajne uznawano wówczas bieganie w spodenkach, które odsłaniają gołe kolana.
Właśnie za to, w 1913 roku, ze szkoły relegowano Józefa. Kałuża był już wtedy piłkarzem Cracovii i dopiero interwencja klubowych działaczy pozwoliła mu kontynuować edukację.
Jak Kałuża trafił do Cracovii
Początki Kałuży w „Pasach” są niemal jak z bajki. Życie sportowe Krakowa z wczesnych lat XX wieku koncentrowało się na największej łące, jaką w sercu ma jakiekolwiek europejskie miasto – na Błoniach.
Tam, jesienią 1911 r. Józio natrafił na grających młokosów, na czele ze Stanisławem Mielechem i Antonim Poznańskim, którzy wtedy byli już sławami Cracovii. Mielech i spółka mieli dylemat ze znalezieniem napastnika, bo jeden z kolegów nawalił i nie przyszedł na umówioną godzinę.
Niski Józio, słysząc rozmowę starszych piłkarzy, zaproponował: – Mogę poprowadzić wasz atak.
Starzy wyjadacze przystali na jego prośbę, chcąc sobie z niego zrobić pośmiewisko. Okazało się, że to oni się mogą uczyć od młokosa techniki i dryblingu, który wówczas określano wózkowaniem.
Kałuża został wodzem Cracovii
Natychmiast zaciągnęli Kałużę do klubu i na wiosnę 1912 r., Józek zadebiutował w pierwszym zespole „Pasów”, które nieprzypadkowo miały biało-czerwone barwy. Był to symbol przywiązania do znajdującej się ciągle pod rozbiorami ojczyzny.
Gdy Mielech i Poznański usłyszeli, że taki talent pochodzi z Podgórza, południowej dzielnicy Krakowa, leżącej po drugiej stronie Wisły, zdumieli się.
Była to dla nas prawie obraza. Podgórze było w naszych pojęciach dzielnicą niepotrzebnie przyłączoną do Krakowa, sportowo „nieważną”. A tu jakiś Podgórzanin miał ambicję nie tylko zagrać w naszej paczce, ale i poprowadzić nasz atak, atak najlepszej paczki na Błoniach!
– pisał Mielech w książke „Gole, faule i ofsajdy”.
To, co on wyprawiał wówczas na boisku było kunsztem, którego jeszcze nie zaznaliśmy. Grał inaczej niż my wszyscy. Piłka słuchała go, kleiła mu się do nogi. Jego zagrania powiązały nasze bezplanowe indywidualne akcje i nadały im sens. Jak łatwo było przy nim zdobywać bramki. Od tego meczu zyskaliśmy w nim wodza i promotora naszych piłkarskich poczynań
– wspominał Stanisław Mielech w książce „Gole, faule i ofsajdy”.
W ataku Cracovii rządził wówczas Austriak Richard Singer, który w meczu reprezentacji swego kraju z Włochami strzelił dwa gole. Kibice nie mogli więc uwierzyć, co robi trener Franciszek Kożeluch, gdy gwiazdę – Singera – cofał do pomocy, a w jego miejsce wstawiał zupełnie nieznanego Kałużę.
Skakanka i czekolada – metody treningowe Józefa Kałuży
Kałuża uwielbiał ćwiczenia na skakance, dzięki którym miał nietuzinkową skoczność i świetnie grał głową, choć nie grzeszył wielkim wzrostem.
16-letni Józio był tak uzdolniony, że zmusił do zmiany metod pracy Kożelucha. Trener miał zwyczaj nagradzania czekoladą zawodnika, który podczas ćwiczeń trafił w z góry określony fragment bramki. Józef Kałuża trafiał tak regularnie, że zgarniał całą czekoladę i szybko jej brakowało!
Dzięki Kałuży było możliwe wprowadzenie w Cracovii stylu gry szybkimi, krótkimi podaniami, jakie wymieniał w trójkącie z łącznikiem. Ten styl, który przywędrował do Polski przez Węgry i Austrię znany jest jako „krakowski futbol”, który stosują „Pasy” i Wisła.
Niesamowity strzelec, trener i dziennikarz
Kałuża czarował swym kunsztem w latach 1912-1931. W „Pasach”, reprezentacji Krakowa i Polski rozegrał 416 meczów, w których zdobył 465 goli, choć nigdy nie wykonywał rzutów karnych, ani wolnych!
W sporej mierze dzięki jego golom Cracovia wywalczyła pierwsze, historyczne mistrzostwo Polski w 1921 r.
Jeszcze u schyłku kariery piłkarskiej zajął się trenerką, a gdy zawiesił już buty piłkarskie na kołku został także dziennikarzem sportowym i imponował analizami taktycznymi. Przygotował nawet podręcznik gry w piłkę nożną, ale ten nigdy nie ujrzał światła dziennego w postaci książki, bo rękopis spłonął w Powstaniu Warszawskim.
Pierwszy awans Polski na mundial
Od 29 maja 1932 r. aż do wybuchu II wojny światowej Józef Kałuża był selekcjonerem reprezentacji Polski.
„Biało-czerwonych” zawiózł najpierw na igrzyska olimpijskie w Berlinie (1936 r.), gdzie wywalczyliśmy czwarte miejsce. Dwa lata później Polska z trenerem Kałużą zadebiutowała na MŚ, po wygranych eliminacjach z Jugosławią.
W tamtym okresie nie było rozgrywek grupowych na mundialu, zaczynało się turniej od 1/8 finału. Na trzecie w historii MŚ, w 1938 r we Francji, od razu trafiliśmy na wielką Brazylię, z Leonidasem, który strzelił nam trzy bramki.
My mieliśmy m.in. wspaniałego wówczas Ernesta Wilimowskiego, który strzelił cztery bramki, a piątą wypracował, gdyż po faulu na nim z rzutu karnego strzelił Fryderyk Scherfchke. Po dogrywce przegraliśmy 5-6 i odpadliśmy z mistrzostw.
Błędy Kałuży?
Brazylia wywalczyła brąz, ale Kałuży gazety zarzucały błędy w selekcji, złe przygotowania na których rzekomo nasi piłkarze stracili szybkość. PZPN miał też popełnić błędy organizacyjne – przede wszystkim zawiezienie reprezentacji pod Strasburg, gdzie rozgrywano mecz z „Canarinhos”, za późno, niespełna 48 godzin przed meczem.
Po szkodzie każdy był mądry i nikt nie przypuszczał, że tak dobrego meczu z Brazylijczykami nie zagramy nigdy, oprócz MŚ 1974 r., gdy pokonaliśmy ich po bramce Grzegorza Laty.
Zanim objął reprezentację kraju, Kałuża prowadził Cracovię, jako grający trener w latach 1927-1928, a w 1930 r. był trenerem Legii Warszawa.
Zmarł w Krakowie, przedwcześnie, w wieku zaledwie 48 lat, 11 października 1944 r. Zabiło go zapalenie opon mózgowych, na które w okupowanym mieście nie sposób było znaleźć lekarstwa. Został pochowany na Nowym Cmentarzu Podgórskim.
Przeczytaj podobne artykuły:
1. Kazimierz „Kaka” Deyna – najlepszy polski piłkarz wszech czasów. Jego historia.
2. Miliony monet! Na co wydają pieniądze najlepiej zarabiający piłkarze?
3. Złota era Canarinhos lub Verde-Amarela – Wielka Reprezentacja Brazylii.
0 komentarzy