– Przegraliśmy dwa mecze, ale mamy jeszcze wiele możliwości, by awansować na mistrzostwa Europy. Nie możemy załamywać rąk. Wciąż czujemy się mocni i gorąco wierzę, że osiągniemy cel – mówi SportBazarowi Mateusz Kus, reprezentant Polski w piłce ręcznej.
Marcin Kwiatowski: Prezes ZPRP Andrzej Kraśnicki poinformował, że Talant Dujszebajew pozostanie na stanowisku selekcjonera reprezentacji Polski i związek przedłuży z nim kontrakt. To dla pana dobra informacja?
Mateusz Kus, reprezentant Polski: – Oczywiście. Moje reprezentacyjne doświadczenie zaczęło się od momentu, gdy na zgrupowanie zaprosił mnie właśnie trener Talant Dujszebajew. Bardzo cenię jego warsztat i jestem przekonany, że wykonuje świetną pracę. Na co dzień także pracuję z nim w klubie (Vive Tauron Kielce – przyp. red.), to świetny fachowiec, który potrafi wydobyć z zespołu to, co najlepsze.
Minęło już trochę czasu od eliminacyjnych porażek z Serbią i Rumunią. Może pan na chłodno ocenić, dlaczego nie udało się pokonać tych rywali?
– Zawiodła nasza skuteczność. To był główny powód tych dwóch porażek. Popełnialiśmy też błędy indywidualne, a oni przeprowadzali szybkie kontry. Chyba dlatego się nie udało.
Awans trochę się oddalił…
– Niekoniecznie. Oczywiście przegraliśmy te dwa mecze, ale mamy jeszcze wiele możliwości, by awansować. Nie możemy załamywać rąk. Wciąż czujemy się mocni i gorąco wierzę, że osiągniemy cel.
To już pana drugi rok, gdzie musi pan godzić występy w lidze, pucharach i reprezentacji. W zasadzie gra pan co trzy dni i nie ma czasu wolnego. Nie jest pan przemęczony?
– To są zdecydowanie większe obciążenia fizyczne i psychiczne od tych z ubiegłych lat. Przypomnijmy, że w tym sezonie doszły do tego wszystkiego jeszcze igrzyska w Rio de Janeiro. Nie było czasu w zasadzie na żaden odpoczynek. Ale tak to jest. Trzeba się z tym pogodzić i nie narzekać. Gdy już się do tego przyzwyczaisz, to czujesz się lepiej psychicznie. A ból fizyczny można pokonać.
W lidze i pucharach gracie piłkami firmy Select, ale innymi. Select przygotował limitowane piłki, które są dedykowane rozgrywkom Ligi Mistrzów (Select Ultimate Men Champions League Velux EHF). Mówi się, że sprawiają duże problemy bramkarzom. Widzi pan jakąś różnicę?
– To trzeba porozmawiać z bramkarzami (śmiech). Co roku na rynek wychodzą nowe piłki, które są lepsze od poprzednich. W lidze gramy innymi, to prawda, ale w ferworze walki nie myśli się o tym, jaka to piłka. Zresztą zawodnicy mają indywidualne preferencje. Jedni wolą te, inni tamte, jedni wolą więcej kleju, inni mniej. Ja nigdy nie narzekałem, dla mnie nie ma to żadnej różnicy.
W ubiegłym sezonie wygraliście Ligę Mistrzów. Teraz wystartowaliście powoli i chyba jeszcze nie złapaliście właściwego rytmu.
– To prawda. Do optymalnej formy jeszcze nam daleko. Najważniejsze, by szczyt przyszedł w kwietniu, maju. Wtedy rozgrywki wejdą w decydującą fazę. Oczywiście inna rzecz polega na tym, że jeśli teraz będziemy gubić punkty, to forma w maju może nam się na nic nie przydać. Do tej pory nie możemy popełniać błędów, bo mamy jeszcze szansę na awans z grupy z pierwszego miejsca. I o to będziemy walczyć.
Lepiej wiedzie się wam w lidze. Niewiele drużyn może wam zagrozić.
– Tak się mówi, ale każdy, kto przyjeżdża do Kielc myśli, że pokona mistrza Polski. Dodatkowo się mobilizuje, przez co nie mamy łatwo. Każdy mecz trzeba wywalczyć.
Zdjęcia wykorzystane w wywiadzie możecie zobaczyć na fanpage’u Mateusza Kusa.
Przeczytaj podobne artykuły:
1. Piłka do kosza – przewodnik zakupowy
2. Gimnastyka sportowa – dyscyplina wyrzeczeń i wytrwałości. Wywiad z Danutą Bojarską
3. Wywiad z Piotrem Pełką – Reprezentantem Polski na Mistrzostwach Świata i Europy w taekwon-do, trenerem personalnym, trenerem dzieci
0 komentarzy