Losowanie turnieju eliminacyjnego na afrykański Mundial 2010 przyjęto w Polsce z dużym optymizmem. Grupa ze Słowenią, Czechami, Słowacją, Irlandią Północną oraz San Marino wydawała się więcej niż obiecująca. Miało być pięknie, tymczasem… Polacy przegrali połowę meczów i w tabeli wyprzedzili tylko San Marino. Czarnymi zgłoskami w historii polskiego futbolu zapisał się dwumecz Polska – Irlandia Północna, a szczególnie kompromitacja na boisku w Belfaście 28 marca 2009 roku.
Religia futbolu według Artura Boruca
Temperatura spotkania w Belfaścia dochodziła do granicy skali na długo przed pierwszym gwizdkiem. Wszystko za sprawą Artura Boruca, budzącego wśród wyspiarzy bardzo duże emocje. Boruc przyjeżdżał do Irlandii Północnej jako legenda Celticu Glasgow. Znany z publicznego wykonywania znaku krzyża przed derbowymi starciami z dumą protestanckiej części Glasgow – drużyną Rangers – nie mógł mieć w Belfaście łatwego życia.
Irlandię Północną zamieszkuje wielu – ponad 50% ogółu – wyznawców protestantyzmu. Na trybunach reprezentacja ta była procentowo jeszcze liczniejsza. Od początku meczu, Boruc był niemiłosiernie lżony i wygwizdywany. Niestety, to był jeden z nielicznych przypadków w karierze naszego wspaniałego bramkarza, gdy nie wytrzymał on presji.
Tragikomedia pomyłek
Już w 10. minucie trybuny eksplodowały. Fatalne nieporozumienie Boruca z Jakubem Wawrzyniakiem wykorzystał Warren Feeney, któremu nie pozostało nic innego, jak skierowanie piłki do siatki.
Naszym reprezentantom tego dnia gra wyraźnie nie wychodziła i nie zmienił tego nawet wyrównujący gol Ireneusza Jelenia. Tuż po przerwie, gospodarze znów wyszli na prowadzenie. W 61. minucie wydarzyło się coś, czego nasz bramkarz nie zapomni pewnie do końca życia. Wtedy to otrzymał lekkie podanie od Michała Żewłakowa. Podanie, niestety, w światło bramki.
Boruc, próbując wybić piłkę, nie trafił w nią – ta zaś dostojnie wtoczyła się do polskiej bramki. Prześmiewczym wiwatom fanów gospodarzy nie było końca i nie zmieniła tego nawet bramka na otarcie łez Marka Saganowskiego w doliczonym czasie gry. Przeżyjmy to jeszcze raz (chociaż wolelibyśmy już nie):
Z chłodną głową na Mundial do Rosji
Po latach uprawniona wydaje się teza, że choć Polakom wciąż pozostawały matematyczne szanse, to blamaż w Belfaście był przełomowym momentem w walce o Mundial 2010 w RPA. Nie było nas ani tam, ani cztery lata temu w Brazylii. W końcu udało się odwrócić złą kartę i już za kilka miesięcy nasi piłkarze pojadą z podniesionymi głowami na Mundial 2018 w Rosji. Kto wie, może również z meczu w Belfaście sprzed lat, Adam Nawałka będzie w stanie wyciągnąć interesujące wnioski.
Artura Boruca w kadrze już nie ma – pożegnał się z nią niedawno w powszechnej opinii legendy i bohatera. Słabszy występ w marcu 2009 roku nie mógł tego nijak zmienić. O miejsce między słupkami rywalizować będą prawdopodobnie Wojciech Szczęsny i Łukasz Fabiański. Pierwszy to prawdziwy ogień na boisku, drugi jest spokojny, niemal flegmatyczny, ale i do bólu skuteczny. Przykład z Belfastu pokazuje, jak ważna w pracy bramkarza jest głowa.
A pewność siebie naszego golkipera będzie bardzo istotna. Na Mundialu 2018 nie będzie słabeuszy i to na barkach „jedynki” będzie spoczywała duża część odpowiedzialności za wynik. Nie wątpimy jednak, że – ktokolwiek by nie strzegł dostępu do naszej siatki – swoją pracę wykona rewelacyjnie!
super wpis
Dziękujemy 🙂